poniedziałek, 12 sierpnia 2013

w "wodzie w piwnicy" you always make me smile

Mimo że pora raczej letnia, na pierwszy ogień upatrzyłam sobie zestaw wczesnojesienny. Ewentualnie dla ludzi o małej potliwości :). Spodnie to jeden z najnowszych nabytków ciucholandowych. Kiedy je przymierzałam, nie wiedziałam, że mają one nogawkę 7/8. (Moja mama mawia na tego typu długość "woda w piwnicy".  Nie pytajcie dlaczego...).  Jako że mam za krótkie nogi/za szerokie biodra w prawie wszystkich fasonach dżinsów, te 7/8 jest na mnie prawie, prawie dobre. Ale wiadomo- różnicę to "prawie" robi. Przypadkiem podczas przymiarki miałam na sobie właśnie te skarpetki. Pomyślałam: toż to idealna okazja, by pokazywać skarpetki! Więc pokazuję. Wróżę tym spodniom świetlaną przyszłość na moim blogu, więc na razie uchylam tylko rąbka ich fasonu (tajemnicy...).

Fason bluzki to jeden z moich ulubionych- rozkloszowana na dole, odcięta pod biustem. Tę sztukę noszę chyba najczęściej, odkąd ją kupiłam na wyprzedaży gdzieś w marcu. Mało tego, na tyle mi się spodobała, że kilka dni później nabyłam drugą, identyczną. Okazało się, że słusznie, bo tę pierwszą szybko poplamiłam atramentem na rękawie (uroki pisania piórem...). Nadruk, który z daleka wygląda na kwiaty, a tak naprawdę powtarza słowa "you always make me smile" chyba działa na moją podświadomość. Zawsze, kiedy jestem w tej bluzce, spotyka mnie coś miłego, a ja czuję się w niej jak we własnej skórze.

Kapelusz jest rzeczą, bez której latem nie wychodzę z domu. Ewentualnie czapka z daszkiem. Mam dość ciemne włosy, które szybko się nagrzewają, a to z kolei negatywnie odczuwa moja głowa. Ten, zakupiony w ubiegłym sezonie, noszę do wielu różnych strojów. Kto wie, czy kiedyś dzięki niemu kogoś nie poznam? ;) Ostatnio szłam ulicą i jakiś miły chłopak, jadący na rowerze (w przeciwną stronę. Jaka szkoda!), zakrzyknął: "Ładny masz kapelusz, mała!"

Torebka- bardzo niedawno zakupiona rzecz, pierwsza ( mam nadzieję, że ostatnia. No, może druga od końca...) pod wpływem impulsu. Po bardzo ciężkim i nerwowym tygodniu poszłam do galerii handlowej, oczywiście w zupełnie innym celu. Zobaczyłam tę torebkę przez witrynę, na wieszaku. Podeszłam bliżej i już wiedziałam. Ona MUSI być moja. Okazało się, że wszystkie dostępne miały jakieś skazy. Jednak egzemplarz z wystawy był nieuszkodzony. Więc nabyłam. Jest nieduża, ale pojemna.

Buty z kolei były bardzo przyjemnym zaskoczeniem. Że jestem niska, to widać. Nie ubolewam z tego powodu jakoś szczególnie, ale od pewnego czasu staram się realizować postanowienie: nauczyć się chodzić na obcasie. Kupione na wyprzedaży w Deichmannie (ubiegły sezon) nie budziły mojego zaufania. Jednak po kilku wyjściach i umiarkowanym użytkowaniu jestem z nich bardzo zadowolona.

Być może w tej wersji wywołam uśmiech Czytelniczki/Czytelnika. Nieważne, czy z politowania, czy zadowolenia ;)

Między rodeo, vintage'm a Anią z Zielonego Wzgórza.

Spróbuj mi tylko przeszkodzić w sesji...!

A co! Jeszcze więcej moich skarpetek Wam pokażę ;)
Kapelusz- Taboo
Bluzka- Carry
Spodnie- Gina Tricot/ ciucholand
Skarpetki- Dzire
Buty-  Graceland/Deichmann
Torebka- Reporter

1 komentarz:

Dziękuję za wszystkie opinie, ale zaznaczam- nie toleruję spamu!