Moje poranne wątpliwości co do wyboru zestawu na dziś skutecznie rozwiązałam metodą organoleptyczną. Gdy wyszłam do pracy na dziesiątą, ubrana w letnie szorty i cienką bluzę, od razu tego pożałowałam. Po dwóch godzinach roboty na ulotkach przemarzłam do szpiku kości. Już wiedziałam: jesienny strój to podstawa!
Tak więc, pora chyba po cichu przestawiać się na koniec lata. Powiem szczerze: nie lubię tej pory roku. Owszem, jest jasno przez większą część dnia. I to jedyny plus, jak dla mnie. Upały, podczas których pocę się więcej niż ważę i wczesny wschód słońca, które zaraz stawia mnie na nogi (w czasie wakacji, kiedy powinnam odsypiać cały rok) zdecydowanie przemawiają na niekorzyść lata. Wiosna, jesień i zima mają swoje uroki. Jesień, którą czuć już za oknem, to chyba mój ulubiony czas w roku. Melancholia, barwy liści i zapachy palenia traw- oto kwintesencja "mojej" jesieni. Czyli: HURRA! IDZIE JESIEŃ!
Jako że nadworni fotografowie mieli dziś wychodne, zdjęcia są, jakie są. Mam nadzieję, że ci, którzy tutaj zaglądają, docenią moją odwagę cywilną cykania fotek ze statywu w miejscu, w którym aż roi i się od kamer i ochroniarzy (na szczęście nikt nie miał do mnie pretensji. Dziękuję!).
Spodnie, których detale można zobaczyć tutaj i tutaj, mam już cztery lata.Przywiezione jako pamiątka z wakacji w Beskidach (a konkretniej muzeum Adama Małysza), z powodzeniem sprawdzają się jesienią. Uwielbiam zakładać do nich różne kolorowe rajstopy. Na komplementy "fajna spódnica", uśmiecham się i tłumaczę "Dzięki, ale to są spodnie". Miny znajomych bywają wtedy różne ;)
Bluzka też jest niemłoda- zakupiłam ją na Złote Gody dziadków trzy i pół roku temu. Uwielbiam jej kolor i fason- jak się już domyśliłyście ze zdjęć, nie przepadam za obcisłymi koszulkami.
Kurtka skórzana to "spadek" po koleżance mojej mamy. Trafiło się całkiem, całkiem... Noszę ją trzeci sezon i powoli dojrzewam do zaniesienia jej do jakiejś porządnej pralni. Na razie jednak jeszcze się z nią nie rozstaję. Opisuję ją (pod zdjęciami) odzież używana, gdyż nie pochodzi z lumpeksu, ale była już wcześniej przez kogoś noszona. Porządek musi być ;)
Buty i torebkę już znacie (z tego posta).
W takim stroju mogę spokojnie, już bez szczękania zębami zakrzyknąć: HURRA! IDZIE JESIEŃ!!!
Kurtka skórzana- A wear/odzież używana
Bluzka- no name/targ Świebodzki
Spodnie- My Collection/sklep Izy Małysz w Wiśle
Rajstopy- Gatta
Buty- Graceland/Deichmann
Torebka- Reporter
Przejrzałam cały blog i pierwsza notka wywołała mój szeroki uśmiech - założyłam bloga z niemal dokładnie takich samych powodów i motywacji ;) Na pewno zostanę tu dłużej.
OdpowiedzUsuńJesień to także moja ulubiona pora - nie tylko ta złota, wrześniowo-październikowa, ta deszczowo-listopadowa też. Można siedzieć z kubkiem herbaty i wsłuchiwać się w pluchę na zewnątrz.
Co to za budynek w tle? Jakaś zrewitalizowana fabryka?
Tak, tło jest dawnym budynkiem fabryki Tricot niedaleko ul. Zachodniej we Wrocławiu ;-)
UsuńEh, niestety jak dotąd z całego życia miałam okazję spędzić we Wrocławiu jedynie 4 dni. Ale dobrze je wspominam, mam nadzieję, że będzie ich więcej :)
UsuńFajną masz torebeczkę :))
OdpowiedzUsuńDzięki :-)
UsuńCiężki orzech do zgryzienia - wszystko osobno, jest jak najbardziej do przyjęcia. Razem - niestety wygląda nieciekawie. Kolorystyka i fasony tych ubrań postarzają Cię.
OdpowiedzUsuńdokładnie to samo pomyślałam. a jesteś chyba młodą osóbką. niby stonowane kolory, ale za dużo się tu dzieje, przez co nie wiem na czym skupić wzrok.
Usuńbardzo ładna torebka :)
Też bardzo lubię jesień, nawet tą szarą :)
OdpowiedzUsuńA stylizacja na pierwszy rzut nie spodobała mi się, zamiast tych spodni założyłabym Ci zwykłe dżinsy. Bo jednak o te spodnie w stylizacji jest dla mnie za dużo.
Co nie zmienia faktu, że Twój blog mnie zaciekawił i dodaję go do obserwowanych :)
Sama lubię buszować po lumpach :D
Zapraszam do siebie, jeśli będziesz miała odrobinę czasu :)